Zegar zaczął wybijać 13. i inspektorzy zaczęli powoli opuszczać zoo.
Około 14. nie było już nikogo oprócz personelu zoo. Rozpoczęła się pora
karmienia. Alice podeszła do pingwinów z krótkofalówką przy uchu.
-
Naprawdę nie wiem... Co? Sugeruje pan, że lemur mógł sobie pójść, albo
się w coś zamienić? - Oddział spojrzał na dyrektorkę z lekkim
przestrachem - To niedorzeczne! Kto przy zdrowych zmysłach wymyśli coś
równie głupiego?!... Pan... No tak.. ee... Proszę poczekać... - Alice
zaczęła rzucać ryby - Trzeba było tego lemura zamknąć w klatce... Fuu...
Tak, jestem już... - dyrektorka odeszła.
- Podejrzane... - zaczął Szeregowy.
-
Macie rację żołnierzu, teraz jest pięć pingwinów, a ryb ciągle dają po
osiem. I co z tymi obiecanymi 15 rybami na głowę?! - krzyczał szef.
- No tak, to też... Ale chodziło mi raczej o... - znowu zaczął.
-
Właśnie! - tym razem przerwał Kowalski - Pieniądze, zamiast na nasz
posiłek, zoo przeznaczyło na pokój motyli, które mogą zostać... ee,
zjedzone... przez Barego.
- Niby tak, ale... - chciał dokończyć Szeregowy.
- Ryby! Kolik! - zawołał Rico i wszyscy spojrzeli w stronę Kolik, która zjadała już 3 rybę.
-
Przepraszam... Od wczoraj zjadłam tylko jedną. Dziwiłam się, że jeszcze
nie usłyszeliście jak mi brzuch burczy... Prosze - to rzekłszy podała
im po rybie.
- Czy mogę coś powiedzieć?! - zawołał Szeregowy.
- Przecież ciągle coś mówiłeś - odparł Kowalski, a Szeregowy wyglądał jakby nic nie pojmował, po pewnym czasie rzekł.
- No tak, ale... To podejrzane, że oni wpadli na pomysł zmiany Kolik.
-
Zauważyłem to, ale biorąc pod uwagę wszystkie możliwości inspektorzy
przyjdą jeszcze najwyżej jutro i będzie po wszystkim - odpowiedział
naukowiec.
- Dobra.. Trzymajmy się opcji Kowalskiego - podsumował lider i wszyscy weszli do bazy.
W
telewizji znowu zaczęli puszczać "durne zwierzaki" i Rico, Skipper oraz
Szeregowy zaczęli oglądać co jakiś czas wybuchając śmiechem. Natomiast
Kolik i Kowalski zaczęli grać w szachy. Po około godzinie nieprzerywania
tych czynności i nagłych wybuchów śmiechu, Kolik nagle powiedziała
spokojnie:
- Szach.
Wszyscy zwrócili się w stronę
zamyślonego Kowalskiego i uśmiechniętej Kolik. Naukowiec zrobił jeden
niepewny ruch, a następnie Kolik przesunęła figurę.
- I mat...
- No masz Kowalski jeszcze nigdy z nikim nie przegrał... - powiedział Szeregowy.
- Dlatego, że nikt inny nie mógł się tego nauczyć... - odparł skrzekliwie Rico.
Kowalski wyglądał za to jakby dostał ćwierć dolara za swoje najmądrzejsze stwierdzenie, po czym rzekł - Domagam się rewanżu!
W tym czasie do pomieszczenia wskoczyli Mort, Maurice oraz Julian.
- Witajcie nieloty, ptaki, sonsiedzi! - zawołał król na wstępie.
- Po co tu przyszliście? - zapytał zdenerwowany Skipper.
-
Nie denerwuj siem sonsiedzie - odparł Julian - To tylko ja iii...
Mort... - wskazał na skaczącego obok lemurka - Chcem tylko, ażeby on -
wskazał na Kowalskiego - zbudował mnie karaoke napędzane słońcem!
Naukowiec
spojrzał po kolei na wszystkich - W zasadzie mógłbym to zrobić... -
nagle bardzo posmutniał i wyglądało jakby miał zaraz zacząć chlipać, gdy
wybiegł z bazy.
- Co to było? - zapytał Rico.
- Mam zrozumieć, że on nie zrobi mnie karaoke... - zaczął ponownie król.
- A co, może ona miałaby to zbudować?! - krzyknął Skipper.
- W zasadzie mogłabym spróbować... - wtrąciła się Kolik - Tylko, że potrzebowałabym kilku rzeczy...
- Ja mam - odparł Rico, wyrzygał piłę łańcuchową i zaczął się psychopatycznie śmiać.
- Dosyć tego Rico! Możecie iść, ale zostaw te piłę! - powiedział szef, a psychopata odłożył sprzęt.
- To może ja i szef ogłosimy zebranie? - zaproponował Szeregowy.
- Dobry pomysł, żołnierzu - pochwalił lider - Do roboty! - wszyscy rozeszli się by wykonać swoje zadanie...
I szach!
OdpowiedzUsuńHah, chyba tylko jeden rozdział przeczytam oraz skomentuję po tym, jak odpowiedziałam na wszystkie Twe odpowiedzi.
"Fuu..."? Co ta Alice robiła? ;D
Kurde, scena ze "Zmierzchu" mi się przypomniała. Jedna wampirzyca z rodziny Callenów {Cullenów? Jak to napisać?} powiedziała, że naraża Edward rodzinę przyprowadzając Bellę do ich domostwa - a Bella na to coś takiego "czyli, że zostanę przekąską", na co ja {wynikało z sytuacji} facepalm i tak "nie o to chodzi, istoto ludzka". Haha. Pomyślałam sobie tak, nie powiedziałam, jakby co. No ale serio, sprawa z rybami jest raczej nie fair bardziej niż podejrzana, choć podejrzana w sumie i też. Heh, jak ta suma sum, o której to niektórzy lubią rozprawiać.
Pieniądze. ;P A te motyle to chociaż ładne?
Odnośnie "Durnych zwierzaków", przypominają mi się "Najzabawniejsze zwierzęta świata" z Animal Planet. (;
Eh, niemal zmieniłoby mi się na Wordpress oraz komentarz utraciłabym {chyba}…
Cóż, Kowalski z kimś w końcu przegrać musiał. Ciekawe tylko, jakim cudem Kolik tak znakomicie w szachy nauczyła się grać.
Sonsiedzi. Szkoda, że nie somsiedzi, którzy są w śniedzi. ;D
To tylko ja i... Śmierć! Huahuahua...!!! No co ja poradzę, że taki mózg mam? ;D
Powie mi ktoś, dlaczego gdy przeczytałam o śmiechu Rico, i mi się śmiać zachciało?
Kolik to nie za mądra czasem jest...? (;
Haha, i nie wiem, jak mam skomentować rozdział. Wybacz.
To "fuu" było do ryb chyba xD
Usuńw sensie, że rzucała im te surowe, zdechłe ryby :)
~~~~~~~~
~~~~~~tam się dzieją po prostu dziwne rzeczy~~~~~~
~~~~~~~~
to był okres, w którym Kolik była nieprzeciętnie inteligentna i nie miała żadnych wad (potem się zmieniło)
Nie ma problemu ^^
julk
Szkoda, że nie do czegoś innego, haha.
UsuńHaha, i szlaczki... dziwne skojarzenia mam.
Ale inteligencji nie utraciła, ha! xD Jak można nie mieć żadnych wad? To możliwe w ogóle?!