piątek, 6 marca 2015

17. Zielona, spokojna noc

- Ale co to ma znaczyć? - pytał Skipper.
- Znaczy to, że ja wam zrobiłam prezent kupując tę oto kanapę - odpowiedziała pingwinka.
- A co to za specjalna kanapa? - pytał dalej szef.
- Zielona, wykładana gąbką...
- Miękka - dodał Rico siadając na nowym nabytku.
- No nie wiem czy to najlepszy pomysł... - zastanawiał się Skipper.
- Oj szefie... - nalegała Kolik.
- Ja też uważam, ze to bardzo praktyczna kanapa - wtrącił Teodor.
Skipper widząc, że przegra to całe 'ćwiczenie z demokracji' spojrzał jeszcze na Kowalskiego, czy też będzie chciał zatrzymać kanapę.
- Przyda się dodatkowe miejsce siedzące - oznajmił naukowiec.
Szercio usiadł na kanapie obok Rico.
- Szef też się wkrótce przekona - powiedziała Kornelia. - A poza tym... nie mam paragonu - dodała z uśmiechem.
- No dobra... - poddał się lider. - U nas nie ma... Kowalski co to tam było?
- Liberum veto - podpowiedział pingwin, dosiadając się na kanapę.
- ... tak - przytaknął. - Choć może trzeba by je wprowadzić... - powiedział do siebie. - W każdym razie... Zgadzam się na tą kanapę, ale następny prezent przynoś w dzień, a nie w środku nocy.
- Tak jest! - zasalutowała Kornelia.
Pingwinka chciała już wejść do swojego pokoju, gdy Kowalski zapytał.
- A dlaczego akurat zielona?
Kornelia rozejrzała się po pokoju i rzekła:
- Ponieważ, lubię zielony i on bardzo pasuje do tego pomieszczenia - uśmiechnęła się do niego i wychodząc jeszcze powiedziała - Dobranoc.
- Faktycznie pasuje tu zielony - powiedział Teodor. - O można by jeszcze dodać tu zielony dywan! - zawołał dziecinnie.
- Dywan, Szeregowy? Dywan?! - pytał szef, a młody tylko wzruszył ramionami.
- No dobra... - wybełkotał Rico, wstając. - Dobranoc.
- Tak! - potwierdził Skipper.
Komandosi zaczęli kłaść się na pryczach. Jako, że (ostatnio zamontowany przez Kowalskiego) czujnik ruchu, nie wykrył niczego światła zaczęły gasnąć. Nim ktokolwiek zdążył zasnąć, do bazy wpadła Kolik. Światła ponownie się zapaliły, Skipper z Rico wstali.
- Co się dzieje?! - zawołał lider.
- No, bo... ja... - jąkała się pingwinka. - Ja... zapomniałam, ż-że miałam ze sobą walizkę... i ona tam dalej w parku chyba leży...
- I dopiero teraz ci się to przypomniało? - zapytał Kowalski.
- Kolego, ja raz zapomniałam, że zostawiłam książkę na drzewie, koło mojego domu... które tez było na drzewie... nie ważne! No i przypomniałam sobie o tym po miesiącu - odparła Kornelia.
- A co to ma do rzeczy? - przerwał Skipper. - Przecież możesz pójść po nią rano.
- W zasadzie to tak... - zaczęła Kolik. - Nie! Muszę iść teraz, bo jak jej tam już nie ma? Tam były moje jedyne pamiątki rodzinne. I rano ma podobno padać, a to wszystko mi tam zmoknie - tłumaczyła. - Albo akurat ktoś kto rano będzie uprawiał jogging, przebiegnie się obok tego krzaka i zobaczy moją torbę? W tedy to będzie koniec... Nie zostanie mi już po nich nic... - na myśl o rodzicach oczy pingwinki wypełniły się łzami.
Skipper poczuł, że jeśli czegoś nie zrobi to się poczuje winny i będzie mieć tą całą walizkę na sumieniu.
- Powiedział bym 'spoko' ale wszyscy wiecie co myślę o młodzieżowych słowach... - zaczął lider.
- Ja nie wiem... - przerwała Kolik.
- Kiedyś się dowiesz - odparł. - Tak więc, Kowalski i Szeregowy zostaną tutaj, a ja, Rico oraz ty pójdziemy po walizkę - zarządził.
Kilka minut później w Parku.
- O jest! - zawołała pingwinka biegnąc w stronę zarośli. - Na całe szczęście!
Kornelia ostrożnie otworzyła walizkę i wyjęła z niej zdjęcie. Na fotografi widniały cztery lemury. Pierwszy brązowo-czarny. Drugi biało-szary. Trzeci biały z czarno-rudymi plamami. Ostatni był cały biały. Kornelia przejechała skrzydłem po obrazku.
- Dziękuję... - powiedziała zamykając walizkę.
Skipper nie wiedział co powiedzieć i cała trójka stała przez chwilę w milczeniu. Spokój przerwało ziewnięcie Rico
- Chyba będziemy już wracać - rzekła po chwili Kolik.
- Tak, dobry pomysł - przytaknął szef.
Psychopata tylko pikował głową.
- No a rano ma padać - dodała ze śmiechem pingwinka.
Rico wypluł latarkę i włączył ją, oświecając drogę. Skipper widząc, że Kornelia wygląda na bardzo senną podniósł jej bagaż i zaczął podążać w stronę zoo. Pingwinka przyjęła to z wielką wdzięcznością i podreptała za komandosami.
- Nie nadaję się na żołnierza... - powiedziała po chwili.
- A to czemu? - wybełkotał Rico.
- Właśnie - dodał lider. - Przyłączam się do pytania.
- No zobaczcie - zaczęła Kolik. - Jest środek nocy, a wy jesteście zwarci i gotowi do drogi... No może nie do drogi, ale na spacer - rzekła, po czym dodała ciszej. - I to wymuszony...
- Nie przesadzajmy! - zawołał szef. - Rico ledwo nie śpi, a ja niedawno wstałem. Wydaje ci się.
Kornelia nadal nie była przekonana.
- Ale jakby trzeba było, to poszlibyście na jakąś misję, lub uratowali świat przed jakimś wariatem.
- Dla spraw takiej wagi trzeba się poświęcić -powiedział Skipper.
Niespodziewanie znaleźli się w zoo, przy wybiegu.
- No proszę jesteśmy - powiedział wesoło szef.
- No to lulu - wybełkotał Rico wskakując do środka.
W bazie Szeregowy spał, Rico też zdążył zasnąć, a Kowalski jeszcze dzielnie stał na warcie.
- Mówiłem mu szefie, żeby poczekał - tłumaczył strateg.
- Jest jeszcze mały, potrzebuje więcej snu -powiedział Skipper. - Wam też się on przyda. Dobranoc!
Naukowiec bez dalszej zwłoki, poszedł i położył się na pryczy.
- Dobranoc... - powiedziała sennie pingwinka i poszła do swojego pokoju.
Skipper upewniwszy się, że wszyscy już śpią, jak opiekuńczy rodzic poszedł spać na końcu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz