piątek, 20 marca 2015

25. bez tytułu

Noc, około pierwszej godziny. Z laboratorium do dłuższego czasu wydobywało się zielone światło… Można by je wziąć za niegroźne, ale…
***
Godzina piąta czterdzieści osiem. Skipper jak zwykle wstał dwie minuty przed piątą pięćdziesiąt, jednakże tym razem nie leżał na swojej pryczy. Był w jakimś małym pokoju i spał na łóżku. TO BULGOT ZAATAKOWAŁ – pomyślał. Ale w takiej sytuacji na pewno zdążył by się obudzić. CHYBA, ŻE ZASTOSOWAŁ GRANATY NASENNE… Wstał i zastanowił się. Coś jakby poznawał to otoczenie. ALE GDZIE JA JESTEM? zastanawiał się. Rozglądał się i coś mu przysłoniło oczy. Sięgnął po leżące na szafce obok, lusterko. Patrzył i patrzył, a jego odbicie, wprawdzie jego, ale jakby nie. Zdecydowanie nie on. Wpadł do głównej bazy i krzyknął:
- Kowalski!!
Trójka komandosów natychmiast się obudziła i stanęli w rzędzie przed szefem. Na pierwszy rzut oka byli to: Rico, Szeregowy oraz… Skipper?
- Kolik? – zapytał niepewnie Rico, dziwnie niebełkotliwym głosem.
- Co?! To wasz przełożony, żołnierzu! Czemu on jeszcze leży? – zawołał lider, podchodząc do ściany.
- Szefie, ale ja… – zaczął , ale Teodor Skipper nie pozwolił mu dokończyć.
Szef podszedł do drugiej pryczy. Z pod koca wystawały pomarańczowe stopy oraz głowa, na którą była naciągnięta szlafmyca. Lider po raz drugi zawołał imię naukowca, ale w odpowiedzi usłyszał:
- Co? Jaki Kowalski… – teoretyczny Kowalski obrócił się na drugi bok, otworzył ledwo widoczne oczy i pisnął wysokim głosem, zakrywając się ponownie. – Dlaczego ja siebie widzę?
Skipper uderzył się skrzydłem w twarz.
- Sze-szefie, ja chyba wiem co zaszło… – zaczął niepewnie Szeregowy.
- Kowalski? – zapytał z nadzieją w głosie lider, a gdy tamten kiwnął głową huknął. – Wyjaśnijcie mi to!
- Nie jestem pewien, ale chyba coś się stało z moją maszyną… – nie skończył, bo wbiegł do laboratorium i się zaczął rozglądać. Nagle – Aaa! Ona pracowała całą noc!
Reszta komandosów pobiegła za młodszym naukowcem.
- Czyżby promieniowanie? – zapytał Rico głosem Teodora.
- *Promieniowanie? Jakie promieniowanie?* – zapytał strateg.
Kornelia wyglądająca jak Kowalski odsłoniła oczy i rozejrzawszy się po pomieszczeniu chciała się coś spytać od stojącego obok szefa, ale gdy go zobaczyła znowu pisnęła i upadła na kuper. Rico pomógł jej wstać.
- Dlaczego ja jestem od ciebie wyższa? – zapytała Kornelia, wstając.
- Ogólnie to zawsze byłaś, ale teraz to przez ten Zamieniacz Mózgów – odpowiedział pingwin.
- Teodor? – zapytała Kolik przyglądając się chłopakowi. Ten skinął głową, a pingwinka westchnęła. – To ja już nic nie ogarniam… – wyszła z pokoju i usiadła na kanapie podpierając skrzydłami brodę (?).
Rozległ się dźwięk wybuchu.
- Niee! Nie da się tego naprawić! – krzyczał panicznie naukowiec.
Wszyscy spojrzeli na niego z przerażeniem.
- Jak to się: nie da? – zapytał szef.
- Znaczy, ten no… tego nie da się naprawić, ale mogę zbudować nową – wyjaśnił.
Skipper westchnął i zamknął oczy.
- Dobra… To ty to buduj, a my sprawdzimy jakie szkody wyrządziła twoja zabawka – rzekł i komandosi wyszli z pomieszczenia, zabierając ze sobą przy okazji Kornelię.
Na zewnątrz wszystko wyglądało jak dawniej. Nie spodziewanie pojawiła się Marlenka. Wydra prawie padła na Skippera.
- Hej! Co u was? Mam twój aparat Kolik…
- Wybacz siostro, to nie czas na takie… coś – przerwał szef.
- Hę? – zdziwiła się wydra.
W tym momencie z bazy jak oparzony wyskoczył Kowalski, dzierżąc swój notes.
- Już wszystko wiem! – zawołał.
- Poważnie? bo ja nic, a nic – odparła Marlena.
- O cześć Marlenko – przywitał się strateg i kontynuował. – Otóż mój wynalazek, w nocy, nie wiem jakim cudem, się włączył i zrobił to… Czyli teraz ja to Szeregowy. On to Rico. Rico to szef. Szef to Kolik, a ona…
- To ja – przerwała pingwinka i naukowiec zrobił pochmurną minę, bo ktoś mu przerwał.
- Tak więc – kontynuował. – Nie jest aż tak źle. Chyba, że… – podszedł do wydry. – Czy to na pewno ty Marlenko? – dziewczyna spojrzała na niego jak na wariata, więc potraktował to jako stwierdzenie. – tak.. Najwidoczniej cząsteczki H2O zatrzymały promieniowanie maszyny – zadowolony zakończył wykład.
- H2O? – zapytał psychopata.
- To woda… – odpowiedziała pingwinka podchodząc do wejścia bazy.
Nagle, cała reszta coś usłyszała. Komandosi wskoczyli do bazy i ujrzeli włączony telewizor. Ekran był ciemny, było tylko słychać głos. Głos, który Skipper rozpozna wszędzie. Głos pewnego ssaka wodnego…
- Akurat teraz? – zapytał do urządzenia psychopata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz