piątek, 6 marca 2015

19. Truskawki

- Co robisz?! - zawołał wesoło Kolik na progu laboratorium.
Przestraszony Kowalski aż podskoczył, łapiąc kurczowo to co akurat trzymał w skrzydłach. Z przyśpieszonym oddechem, spojrzał z przerażeniem na gościa.
- Matko! - zawołał, a Kornelia wybuchła śmiechem.
- Nie spodziewałam się, że przypominam czyjaś matkę... - powiedziała, ocierając łzę. Gdy skończyła dostała kolejnego napadu śmiechu.
- Czy ty kiedyś przestaniesz mnie straszyć? - zapytał, patrząc w ścianę przed nim.
- Nie. Ten widok gdy podskakujesz jest nie zastąpiony - powiedziała dalej chichocząc.
Chwilę później do środka wszedł Szeregowy. Wyglądał na zdziwionego. Zaczął się przypatrywać Kolik. Po krótkiej chwili myślenia powiedział.
- Chyba zmieniłaś swój image.
Pingwinka po raz kolejny wybuchła śmiechem.
- To ona ciągle się tak śmieje? - zapytał Teodor naukowca wskazując skrzydłem na śmiejącą się Kolik.
- Tak - odparł sucho Kowalski.
- Skąd wiedziałeś? - zapytała już normalnie pingwinka.
- Coś masz... - nie dokończył i zaczął skrzydłami wykonywać ruch układania włosów.
- Truskawkowy blond - poinformowała dziewczyna.
Jej włosy miały odcień blondu, przypominający truskawki z jogurtem pomarańczowym. On dołu czerwień była bardziej intensywna.
- Faktycznie coś masz z fryzują... - powiedział Kowalski nie odrywając wzroku od czegoś czego tworzenie zaczął kontynuować. - Kto jest takim dobrym fryzjerem?
- Marlena - odparła Kolik. - i ja.
Szeregowy postał jeszcze chwile w zamyśleniu aż na jego dziobie pojawiło się przerażenie - zapomniał o swoim serialu, i wybiegł z laboratorium. Kornelia niby ode niechcenia podeszła do stołu przy którym pracował naukowiec. Spojrzała na te wszystkie probówki z różnokolorowymi zawartościami.
- A co jest w tej? - zapytała dotykając jedną z probówek zamkniętą korkiem.
- Nie dotykaj to kwas cyjanowy! Toksyczny - ostrzegł strateg.
- To po co ci takie trucizny? - zapytała z wyrzutem pingwinka.
- Nigdy nie wiem co może się przydać - odparł wzruszając ramionami. - Poza tym to jest bardzo mała ilość. Gdy się przyda to można go użyć, a jak nie to nie stanowi większego niebezpieczeństwa.
- Spoko... - odparła. Następnie zapytała. - A co robisz?
- To jest... jeszcze nie wiem, ale ma zmieniać głos jak po nawdychaniu się helu - oznajmił.
- Uuu... O! a mogę wymyślić nazwę? - zapytała.
- Eee... W zasadzie to owszem - odparł.
Kornelia zaczęła chodzić po pomieszczeniu i myśląc o nazwie.
- Helvoice... Helosay... dziwne te moje nazwy... - denerwowała się. - A może... helotonoszyzer? - zapytała.
- Czemu nie? Sam pewnie wymyślił bym coś koło tego - rzekł naukowiec. - A więc... Helotonoszyzer za chwilę będzie gotowy.
Chwilę później...
- Skończone! - zawołał Kowalski i pokazał Kolik swój wynalazek.
- Mogę? - zapytała Kornelia wyciągając skrzydła w stronę pingwina.
Kowalski niepewnie podał Kolik maszynę.
- Tylko... nie naciskaj tego...
Nie dokończył bo dostał promieniem z maszyny. Kornelia zatrzymała się gwałtownie i odłożywszy sprzęt podeszła do trafionego promieniem chłopaka.
- Ni-nic ci się nie stało? - zapytała, pomagając mu wstać.
Powstawszy, Kowalski lekko zachwiał się i przy pomocy pingwinki usiadł na krześle.
- Chyba nie... I chyba też nie działa...
[Po raz kolejny tego dnia] Kornelia zaczęła się śmiać. Kowalski popatrzył na nią pytająco.
- Czy coś się stało? - zapytał zdenerwowany, a Kolik nie wytrzymała i wybiegła z laboratorium, padając na kanapę.
Wszyscy - Rico, Skipper i Teodor, popatrzyli zdziwieni na chichoczącą pingwinkę.  Gdy tylko wszedł Kowalski spojrzeli na niego, w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Kowalski, analiza - powiedział szef.
- Właściwie to nie wiem... - odparł.
- Kowalski... - zaczął lider. - Macie coś z głosem... - powiedział ledwo powstrzymując śmiech.
- A więc działa! - zawołał i wszyscy zaczęli się śmiać.  - Rozumiem, że po tym promieniu mój głos jest teraz wyższy, a ja sam tego nie słyszę - zanalizował.
- Prze-przepraszam, sze-szefie, ale wyjdę na zewnątrz - powiedział przez śmiech Kornelia, wstając.
- Zezwalam - odparł Skipper.
Oburzony naukowiec wszedł z powrotem do laboratorium.
***
Już letnie powietrze miło otuliło pingwinke. Wzięła głęboki wdech. Po chwili zauważyła cień, padający na jej głowę. Spojrzała do góry i zobaczyła sześcian, spadającym jej stronę. Wydała z siebie tylko ciche:
- Ał...
Jeszcze dwie sekundy przed upadkiem. Potem straciła przytomność, a wokół rozniósł się dźwięk wypuszczonego gazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz