piątek, 20 marca 2015

23. W stronę kłopotów

Ranek…
- Dzień dobry… – przywitała się Kornelia wchodząc do bazy.
- Witaj! Śniadanie już czeka – przywitał Skipper.
Pingwinka chwiejnym krokiem podeszła do stołu. Usiadła i omiotła wzrokiem pomieszczenie.
- Czy już pamiętasz? – zapytał skrzekliwie Rico.
- Co? A! Tak… – odpowiedziała.
- To dobrze – odparł.
- A co właściwie się stało? – zapytała Kolik. – Bo za bardzo nie pamiętam…
- Eee… – zaczął psychopata.
- To jest… – przerwał Kowalski, ale przerwał mu szef.
- Ściśle tajne łamane przez nieważne!
Kornelia podniosła kanapkę z rybą i przybliżyła ją w stronę dzioba, kiedy Skipper przesunął w jej stronę Szeregowego i zawołał.
- Pogadaj z młodym, może ci coś powie.
Przestraszona dziewczyna upuściła kanapkę, z czego jej zawartość wylądowała na dziobie Teodora.
- Taa… Fajnie – mruknęła podnosząc jedzenie. – To co szef ma dziś w planach?
- Dziś zrobimy kolejny wyjątek, ale w następnym tygodniu będzie tydzień szkolenia żołnierzy. – rzekł lider i komandosi zamarli.
- Aaaha… A co to takiego? – pytała dalej pingwinka.
- Nie chcesz wiedzieć… – powiedział cicho Szerciu.
Kowalski cicho powiedział do psychopaty.
- Trzeba będzie schować kalendarze…
W odpowiedzi pingwin pokiwał głową.
- Dobra… – zaczęła szeregowa. – W związku z tym, że nic już raczej się nie dowiem o tym całym tygodniu i tym co zaszło wczoraj przeze mnie… Oświadczam iż wybieram się do Marleny.
Wyszła…
- Wie szef, ostatnio myślałem nad ulepszeniem mojego zmieniacza mózgów – zaczął Kowalski.
- Nad jakim, konkretnie? – zapytał lider.
- Na przykład, aby nie trzeba było używać cedzaków jako łącza, tylko od razu… Ti. To. Tu. – zademonstrował w swoim notatniku.
- Ciekawa koncepcja… – pochwalił szef. – Macie pozwolenie na wybuch – rzekł i upił łyk kawy.
Prawie w tym samym momencie weszła Kolik.
- Ja tylko po aparat przyszłam… – zaczęła, ale przerwał jej…
Spodziewany przez Skippera, wybuch. Tak zwane KA-BOOM! Momentalnie cały pokój wypełnił się szarym, duszącym, drażniącym oczy dymem. Siła uderzenia przemieściła wszystkie pingwiny na drugą stronę bazy. Wszyscy zaczęli kaszleć. Gdy dym opadł znaczna część bazy i Kowalski, była pokryta ciemną warstwą węgla i innych substancji… Drzwi laboratorium, pod wpływem wybuchu wypadły z zawiasów i zwisały lekko się trzymając.
- Co tym razem? – zapytał przytomnie Skipper.
- Coś chyba… – kaszlnął kilka razy. – Chyba znowu podzieliłem przez zero.
- Dobra, to może od teraz będę się ciebie pytał: Czy znowu podzieliłeś przez zero?! – zawołał lider.
- Dobra myśl… – dodał Rico.
- A czy to w ogóle jest możliwe? – zapytała Kornelia.
- Teoretycznie nie – odparł naukowiec.
- Ale pan K. jak i Rico nie przejmują się teorią, jak widać – wtrącił Skipper.
- Spokojnie, już wszystko dobrze… – uspokajał strateg, a szef znowu mu przerwał.
- Tak, zawsze tak mówicie. A potem co? Co się jeszcze może stać?
- Może wybuchnąć jeszcze raz lub wszyscy w okolicy trzech mil zamienią się podświadomością – odparł.
- Ja nie chcę się z nikim zamieniać – żalił się Teodor.
- Ale to w najgorszym wypadku! – dodał Kowalski.
- To po co nas straszysz? – zawołała pingwinka.
- Jakby co, w raporcie napiszemy, że to Kowalski – oznajmił Skipper.
Kornelia się lekko uśmiechnęła i powiedziała.
- No bo to jego wina…
- Ta jasne… na was można polegać… – odparł ponuro naukowiec i wrócił do swojego małego świata.
Zamknął drzwi, ale one się z powrotem otworzyły z powodu zepsutego zamka. Kolik pomyślała, że jeśli zaraz nie wyjdzie to zrobi coś co będzie żałować, więc chwyciła aparat i rzekła.
- To ja już sobie pójdę… – wyszła…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz