piątek, 6 marca 2015

18. Wspomnienia wracają do tych, którzy je znajdują...

- Cóż to za piękny poranek, pa… oddziale – powiedział Skipper po wyjściu na wysepkę. – Noc cicha, bez jazgotów lemurów…
- Tak – przytaknął Teodor. – Ale dla mnie za krótka… - ziewnął.
- Osoby w twoim wieku powinny spać o wiele dłużej – wtrąciła Kornelia.
Kowalski odchrząknął.
- Pewnie by spał, gdyby nie kanapa.
- Masz coś do kanapy? – zapytała.
Naukowiec uniósł brew, nim zdążył coś powiedzieć zjawił się…
- Ekhem! – zaczął Julian. – Rozumiem, że to wasssa sssprawa?
- O co nas… - zaczął głośno Kowalski, a potem dodał ciszej. – …pewnie bez podstaw… - i znów głośno. - … oskarżasz? – zapytał Kowalski.
- O co? – zapytał. – Może o to, że ktoś mnie zabiera mego bum bum bum boxa?
- Twierdzisz, że mogliśmy coś wam zabrać nie ruszając się z miejsca? – zapytał Szeregowy.
- Co? Nie! To ta wariatka A-lisss – odparł król. – Ale to pewnie przez wasss nieloty!
- Aha… - mruknęła Kornelia patrząc w stronę oddziału.
- No i teraz nie mam w posiadaniu mojego bum bum bum boxa. Sss… - żalił się lemur.
- A dlaczego do każdego zdania dodajesz ‘sss’? – zapytał fan jednorożców.
- Bo sss moje HOBBY sss – odparł król literując słowo hobby.
Skipper miał już dość niepoprawnego wysławiania się Juliana (i nie tylko).
- Czego ty w ogóle od nas chcesz? – zapytał po chwili bezsensownej paplaniny Ogoniastego.
- No ja bym chciał mój 3bum boxik – odpowiedział. – Bo bez tańca to jak król bez korony…
- A może wymyśl sobie jakieś inne zajęcie na ten dzień? – zaproponował Teodor.
"Ale ten Szeregowy jest pomocny…" Pomyślał lider i przewrócił oczami "ten szaleniec pewnie znowu coś wymyśli…"
- O możem dokończem me przebranie Draculi! – zawołał samozwaniec i zawołał swojego sługę. – Mauricee! Przynieś mnie mom królewskom charakteryzacje!
Prawa ręka przyniósł małe pudełko. Julian otworzył je i wyjął z niego żelkowe zęby. "No nie jeszcze będzie pluł żelkami!" - Pomyślał szef. Lemur wsadził ‘charakteryzację’ do ust.
- Hahahaha – zaśmiał się „złowrogo”.
Wszystkie lemury opuściły wybieg.
- Dobra  t e r a z  rozpoczynamy normalny dzień – powiedział po chwili Skipper. – Kowalski: tworzycie coś co wybuchnie. Rico…
- Popcorn! - przerwał psychopata i wbiegł do bazy.- Zezwalam - odpowiedziałem. - Szeregowy... - nie dokończył. Oczywistością było, że będzie oglądał tą kreskówkę. - ...to co zwykle... Kornelia...
- Mogłabym pójść do Marlenki? - zapytała dziewczyna.
- Jasne, czemu nie - odparł i już jej nie było.
Weszli do bazy. Zbliżała się 8.00 i Teodor włączył swój serial, automatycznie zapominając o całym świecie.
***
- Cześć Marlenko, przyjaciółko ma!
Wydra aż podskoczyła, usłyszawszy niecodzienny sposób witania się pingwinki.
- Hmm... Cześć... Czy coś się stało? - zapytała Marlena, widząc szczęście w oczach przyjaciółki. - Zachowujesz się dzisiaj dość... niecodziennie...
Kornelia wesoło weszła w głąb mieszkania wydry. Ciągnęła za sobą ciemno-fioletową walizkę.
- Oczywiście, że coś się stało! - zawołała. - Znalazłam swoją walizkę i... nigdy nie zgadniesz co w niej znalazłam!
Marlenka zastanowiła się przez chwilę.
- Nie mam zielonego pojęcia. Mów - nalegała zniecierpliwiona.
- Moja siostra wsadziła list zanim jeszcze wyjechałam! - zawołała.
Wydra z nierozumiejącym wyrazem twarzy spoglądała na pingwinkę.
- Ty masz siostrę? - zapytała bez sensu.
- E.. no tak... nawet dwie... - odparła, po czym zmieniła temat. - No i Nasta napisała, że jak będą mogły to przyjedzie! - pingwinka wręcz skakała z radości.
- A czemu sama? - zapytała Marlena, już rozumiejąca całe zajście.
Nieoczekiwanie w oczach Kolik pojawiły się łzy i zaczęły spływać po opierzonych policzkach.
- Nie mogą... wszyscy nie mogą...
- Przepraszam cię, że się spytałam - powiedziała wydra przytulając Kornelię.
- To nic... - uśmiechnęła się słabo. - Ja tylko... Nie mogę przestać myśleć o tacie... - powiedziała ocierając łzy. - Około rok temu gdy nas przewozili... Tata miał już słabe serce... nie wytrzymał... i... - pingwinka nie zdołała już nic powiedzieć.
Marlena siedziała i pocieszała przyjaciółkę. Po jakiś 30 minutach, Kornelia wypełniona miłym wspomnieniem, wyprostowała się i lekko drżącym głosem powiedziała.
- Masz może farbę?
- Jaką farbę? - zapytała zdziwiona wydra.
- No do włosów - odparła Kolik. - A w tym wypadku do piór.
Oczy Marlenki zrobiły się okrągłe. Kornelia zachichotała i wyjaśniła.
- Zawsze, tylko ja jedna w rodzinie miałam białe futerko. Teraz i tak jestem biała z dodatkiem czerni, ale to ciągle to samo. Chcę to teraz zmienić - oznajmiła.
- Też miałam ten problem - powiedziała wydra. - tyle, że ja zostałam biała... - pingwinka spojrzała na nią zachęcająco. - Długo by gadać... Wiesz tak się składa, że mam jakąś farbę... - podeszła i zajrzała do szafy. - Jest... jedna... Czerwona...
Wydra wróciła na miejsce pokazując buteleczkę. Pingwinka się uśmiechnęła od 'ucha do ucha' (:D).
- Może być... - powiedziała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz